Kliknij tutaj --> ✨ mniej dramatu więcej brokatu
TIRAMISU Z MASŁEM: najświeższe informacje, zdjęcia, video o TIRAMISU Z MASŁEM; Ciasta sylwestrowe - te przepisy to prawdziwe klasyki. Na liście warstwowe rarytasy i kremowe serniki
Mamy trochę humoru, trochę (mniej) dramatu. Gdyby ktoś nie rozumiał tego medycznego bełkotu to śmiało piszcie, postaram się jakoś wytłumaczyć. Nie wiem, jak dla was, ale dla mnie jedynym pozytywem maja i czerwca są mecze reprezentacji, a to co dzisiaj Wilfredo robił z Serbami, no miód malina.( Z resztą ten serwis Tomka 125km/h z
DEKORACJA CIAST OWOCAMI: najświeższe informacje, zdjęcia, video o DEKORACJA CIAST OWOCAMI; Przepis na mazurek kajmakowy. Wielkanocne ciasto lubi kruchą bazę, jednak to dodatki są najważniejsze
Przekonaj się, jak programowanie umysłu może działać na Twoją korzyść – dla Najwyższego Dobra. 1. Myśl i działaj z poziomu Czystej Intencji Serca. Gdy Twoje przekonania (a zatem myśli, zamiary i intencje, które je wyrażają) płyną prosto z Serca, są całkowicie czyste i ukierunkowane w zdrowy sposób, synchronizują się z
OWOCE BEZA I MASCARPONE: najświeższe informacje, zdjęcia, video o OWOCE BEZA I MASCARPONE; Masz ochotę na deser? Oto pomysły na proste słodkości z użyciem mascarpone [PRZEPISY]
Site De Rencontre Pour Veufs Et Veuves. Chciałabym być taka chuda, jak wtedy, gdy myślałam, że jestem gruba – przyznać się, która z Was pomyślała tak chociaż raz? Ja pewnie nawet więcej, co okazało się dla mnie cenną lekcją samoakceptacji – pisałam o tym więcej w artykule o największym przeciwniku odchudzania. Dziś nie patrzę na swoje ciało, jak na obiekt, w którym ciągle można coś poprawić – cieszę się, że jest zdrowe, silne, sprawne, a na dodatek mi się podoba (i średnio mnie interesuje czy zaspokaja potrzeby estetyczne obcych ludzi). W dzisiejszym wpisie rządzą absolwentki Korepetycji z odchudzania, które miałam okazję poznać na weekendowym wyjeździe dla kursantek. Okazał się być zlotem jednorożców, z którego odleciałyśmy z przesłaniem: MNIEJ DRAMATU, WIĘCEJ BROKATU. Spodziewałabyś się, że takie podejście może ułatwić odchudzanie? Zobacz, co moje kursantki zmieniłyby w swoim podejściu do odchudzania z perspektywy czasu. Napisz w komentarzu, jaką jedną radę Ty dałabyś sobie przed rozpoczęciem odchudzania. Ach! I koniecznie daj znać czy zapraszać dziewczyny częściej na bloga :). Nie zaczynaj się odchudzać! Powiedziałabym sobie, by się nie odchudzać ;). Gdybym miała zacząć przygodę z aktywnością i zdrowym odżywianiem na nowo, chciałabym, by płynęło to z miłości, a nie niechęci do siebie. Niby zawsze tak to tłumaczyłam, a jednak, jak wiele dziewczyn, z chorym upodobaniem wyobrażałam sobie wycinanie fałdek na brzuchu i to, jak bez nich, tego uciążliwego piętna, stałabym się szczęśliwsza – to chyba nie jest definicja miłości. Dziś wiem, że usilna chęć pozbycia się części siebie za wszelką cenę i ciągłe sprawdzanie czy nielubiany fragment ciała wciąż tam jest, nie ma zbyt wiele wspólnego z samoakceptacją. Młodszej Agnieszce powiedziałabym, by zacząć ćwiczyć, ruszać się i jeść zdrowo, a jeśli już koncentrować się na jakimś celu, to na wypracowaniu mięśni. Przestrzegłabym się przed zero-jedynkowym podejściem, w którym każda, nawet najmniejsza, czekoladka była złamaniem postanowienia, które trzeba było odpracować. Na początku mojej drogi katowałam się znienawidzonym cardio, bo przecież spala najwięcej kalorii. Byłam „fit freakiem” i dumnie się tak nazywałam na instagramie, zgodnie z motywującymi hasłami przekonując współlokatorkę, że powinna ćwiczyć ze mną, niezależnie od tego, czy jej się chce i czy ma na to siłę – Chodakowska była u nas codziennym gościem 😉 a czasem nawet dwa razy dziennie. Do sałatki nie dodawałam żadnego tłuszczu, a do owsianki orzechów, bo to przecież dodatkowe kalorie. Cała ta obsesja wywołana zakorzenionym już od gimnazjum/liceum przekonaniem, że przytycie jest jednym z najgorszych możliwych wydarzeń, które oddala mnie od jakiegokolwiek sukcesu – w szczególności towarzyskiego. Dziś wiem, że zaczynając swoją przygodę z odchudzaniem, nie miałam wiele do zrzucenia, wbrew temu, co widziałam – byłam raczej skinny fat i wystarczyło zmienić trochę nawyki żywieniowe, wyeliminować to, co mi nie służyło (wtedy tego nie wiedziałam) i zacząć ćwiczyć (najlepiej siłowo). Najchętniej uchroniłabym tę najmłodszą mnie przed dominującym w mediach przekazem, który w tamtych czasach stał się nową modą – maskującą się pod płaszczykiem dbania o zdrowie i balansu (bo „przecież robię jeden rest day w tygodniu, umiem odpuścić”). Co z tego, że każdego dnia dobijałam się wyrzutami sumienia, bo nie potrafiłam wystarczająco długo trzymać się swoich założeń, a to wszystko skutkowało napadami obżarstwa, które rujnowały jakiekolwiek efekty. Cieszę się, że przekaz medialny powoli się zmienia i życzę każdej młodej dziewczynie, by nie musiała przechodzić tego typu drogi, która być może nie była jeszcze skrajnie drastyczna, ale ostatecznie to właśnie przekonanie o własnej grubości i obwinianie tego stanu o wszelkie niepowodzenia doprowadziły mnie do braku samoakceptacji, radości z wielu wydarzeń, fiksacji na punkcie odchudzania i napadów kompulsywnego objadania. Dzisiaj uważam, że to wszystko należy zacząć od budowania miłości do siebie i możliwości swojego ciała 🙂 Zadbanie o psychikę powinno być pierwszym krokiem do zadbania o swoje zdrowie. Agnieszka Hanisz Wszystko albo nic, to durna strategia! 100% albo nic to durna strategia i daleko na niej nie zajedziesz, bo „nic” jest wygodniejsze, a ty jesteś z natury wygodnym człowiekiem. Nie musisz z tym walczyć, ale jeśli twoje cele są dla ciebie ważne, to trzeba będzie chociaż trochę zrezygnować z wygody. Jak zjesz jakieś śmieci, to spoko, po prostu od następnego posiłku jedz lepiej. To ma znaczenie czy zjesz pizzę, czy pizzę i siedemnaście innych rzeczy, a dietę zaczniesz „od poniedziałku”. Na redukcji można jeść pizzę! (Szok, niedowierzanie, miliony pytań bez odpowiedzi). Redukcja nie składa się wyłącznie z owsianek i kurczaka z ryżem. Nie trzeba jeść również pięciu posiłków dziennie, bo jak zjesz cztery albo co gorsza trzy, to już kaplica i można odpuścić i zajeść pizzą. Utrzymywanie wagi w czasie, czyli brak regresu, to też progres. Najważniejsze w redukcji jest twoje samopoczucie. Jeśli minęło już kilka tygodni, a ono nadal jest kiepskie, to znaczy że sposób na redukcję jest nieodpowiedni i nie do podtrzymania po zakończeniu redukcji. Trzeba przemyśleć strategię i wdrożyć zmiany. Niekupowanie nowego stanika „bo przecież zaraz schudniesz i nie będzie pasował” również jest durną strategią – przynajmniej jeśli nie zaczęłaś jeszcze nic w tym kierunku robić i jesteś na wiecznej diecie „odponiedziałku”. Alex R. Poszukaj sportu, który polubisz – istnieje, choć teraz wydaje Ci się to niemożliwe Marto, jeśli masz z tego tekstu zapamiętać jedno, to niech to będzie to: nie przejmuj się tym, co myślą inni. Ludzi jest masa i każdy myśli co innego. Nie jesteś w stanie ani odpowiadać wszystkim, ani wszystkich przekonać do swojego zdania. Zwłaszcza, że skąd ten pomysł, że to Ty masz rację? Odetnij się od ludzi toksycznych, pielęgnuj relacje z tym wartościowymi. Nie masz najlepszych nawyków, a Twoja sylwetka nie jest idealna. O nawyki i zdrowie warto walczyć, zwłaszcza, że pójdzie za tym poprawa sylwetki, samopoczucia, samooceny. Ale idealna nigdy nie będziesz i nie wierz niczemu i nikomu, kto twierdzi, że jest inaczej. Spróbuj bardziej o siebie zadbać: staraj się więcej chodzić, więcej się ruszać, poszukaj sportu, który polubisz, one istnieją, choć teraz wydaje Ci się to niemożliwe, postaraj się trochę poprawić dietę, nie musi być idealna, ale wiesz, że jesz niezdrowo i za dużo, popraw nawyki, a potem wytrzymaj jakiś czas na ujemnym bilansie kalorycznym (wiem, nastoletni kujonie, że wiesz już co to jest!) nie oszukuj, trzymaj ujemny bilans kilka, kilkanaście tygodni, a efekty Cię zaskoczą Życzę Ci powodzenia. Marta Owczarzak Chuda wcale nie byłaś lepsza Jest jedna mała sprawa, której Ci zazdroszczę wiesz? Że jesteś jeszcze taka młoda i całe życie przed Tobą – nieee żebym ja była już mega starowinką. Jestem świadomą, zadowoloną z życia, kochaną przez męża (wciąż tego samego) i już praktycznie dorosłego syna, i kochającą ich, i siebie kobietą w kwiecie wieku. W dodatku poznałam jedną fantastyczną panią dr – choć nie lekarza – mądrą życiowo, która mi tak w głowie namieszała, że dzięki niej na diecie bez diety schudłam, trzymam wagę i wiesz co? Może nie kocham sportu, ale więcej się ruszam. Trochę Ci zazdroszczę, ale ciut współczuję. Bo wiesz – do tego stanu jeszcze przed Tobą daleka i nie zawsze łatwa droga. Wiele wzlotów i upadków. Trudna emocjonalnie i wagowo do ogarnięcia jazda. Rollercoaster bez trzymanki. Wiele byłoby prostsze gdybyś patrzyła na siebie już teraz oczami męża. Słuchała gdy mówi, że jesteś piękna, że masz apetyczną figurę i nawet skórka pomarańczowa czy rozstępy nie zmienią zachwytu w jego oczach. Gdybyś polubiła siebie i nie eksperymentowała z jedną czy drugą cudowną dietą narażając zdrowie dla paru kilo. Okaże się, że bez nich – chuda, z odstającymi obojczykami – wcale nie byłaś lepsza, ładniejsza. Zresztą – kilogramy i tak zawsze wracały. Ale czy życie zawsze jest proste? Jeszcze wiele się nauczysz – o sobie, swoim ciele, miłości bezgranicznej i zdrowiu. Wiele doświadczysz. Nie spoczniesz na laurach, ani się nie poddasz. Czekam tu na Ciebie. Jest fajnie. Przychodź. Niezależnie od trudności po drodze – warto. Albo inaczej – ciesz się drogą bo to ona w końcu doprowadzi Cię do mnie. Agnieszka Radziewińska Zaakceptuj i pokochaj tę kobietę, jak najlepszą przyjaciółkę Marysiu, Wiem, że ciężko jest Ci przyjąć i uznać za prawdziwe komplementy, ale fakty mówią same za siebie. Jesteś wspaniałą, wartościową, mądrą i rozważną kobietą. I to jest najważniejsze. To musisz zrozumieć i tę kobietę zaakceptować i pokochać, jak najlepszą przyjaciółkę. Wtedy droga do pokonania kompleksów będzie spokojniejsza i łagodniejsza. Dla najlepszej przyjaciółki chciałabyś tego co najlepsze i nigdy byś nie doradziła nic złego, prawda? Znasz odpowiedź. 🙂 Jesteś jedyna w swoim rodzaju i wyjątkowa, nie ma drugiej takiej jak Ty, więc nie porównuj się z innymi. Ty masz swoją drogę do przejścia w życiu, to, że ktoś jest w tym miejscu, w którym Ty chciałabyś być, nie znaczy, że to na Ciebie nie czeka. To twój „harmonogram” życia. Nie wierz, we wszystkie nowinki dietetyczne, nie kombinuj. Przecież najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze. Jedz to co lubisz, nie ma produktów zakazanych, to ilość nas gubi. Wszystkie internetowe autorytety – myślisz, że mają idealne życie, nie mają problemów. Zastanów się – czy Ty chętnie dzieliłabyś się publicznie swoimi problemami i gorszymi dniami? Znajdź swoją ulubioną aktywność. Spacer to też aktywność, nie musisz biegać jeśli nie lubisz. Kochałaś taniec – spróbuj do niego wrócić. To jednak nie to? Trudno, nie załamuj się, jest tyle innych aktywności, próbuj! Nawet nie wiesz ile wspaniałych chwil przeżyjesz i ilu wspaniałych ludzi poznasz dzięki temu. Masz dobre nawyki z domu, kochasz warzywa i owoce, uwielbiasz jeść kolorowo, korzystaj z tego. Złota reguła to od ogółu do szczegółu. Pracuj nad swoimi złymi nawykami i nie daj się im opanować. Wszystkie emocje są OK i masz prawo je przeżywać, krzycz, płacz, śmiej się. Bądź cierpliwa. Uda Ci się, wierzę w Ciebie, Ty też uwierz. 🙂 Marysia Regulska A Ty? Jaką radę dałabyś sobie przed rozpoczęciem odchudzania?
Nie ma sprzeczności między diagnozą Benedykta a diagnozą Franciszka dotyczącą źródeł nadużyć seksualnych wśród duchownych. Zarazem jednak każda z nich… pomija drugą stronę medalu. Dlatego też obie dobrze się uzupełniają. Po reakcjach w Polsce i za granicą na artykuł Benedykta XVI „Kościół a skandal wykorzystywania seksualnego” można odnieść wrażenie, że wszyscy rozczarowani Franciszkiem i powtarzający głośno lub szeptem „wróć, Benedykcie”, poczuli wiatr w żagle. Bo papież senior zabrał głos w sprawie, która będzie miała kluczowe znaczenie dla przyszłości Kościoła. I dobrze, że zabrał, ale bynajmniej nie dlatego dobrze, że Franciszkowa diagnoza dotycząca pedofilii w Kościele jest nietrafna. Choć taka opinia wyraźnie dominuje we wszystkich entuzjastycznych komentarzach o artykule Benedykta. Po pierwsze, z faktu, że to rewolucja seksualna, zapoczątkowana w 1968 roku, i związany z nią upadek obyczajów, a w dalszej konsekwencji osłabienie chrześcijańskiej koncepcji moralności leży u podstaw kryzysu nadużyć w Kościele (jak przekonuje Benedykt), nie wynika wcale, że nie jest za to odpowiedzialny również klerykalizm (jak przekonuje Franciszek) rozumiany jako wypaczenie istoty posługi kapłańskiej i zrobienie z niej „narzędzia narzucania władzy, łamania sumień i ciał najsłabszych” (to definicja kard. Rubena Salazara Gomeza, arcybiskupa Bogoty) oraz generalnie jako system, w którym jest przyzwolenie na krycie takich przypadków. Od razu dodajmy, że za klerykalizm, zdaniem Franciszka, mogą być odpowiedzialni tak samo duchowni, jak i świeccy. W swoim „Liście do ludu Bożego” obecny papież pisze, że klerykalizm jest myśleniem, iż Kościół reprezentują tylko kapłani, tworzący hierarchię władzy, a nie, że jest on solidarną wspólnotą wierzących świadków Ewangelii. Dlatego wolę mówić o uzupełnianiu się obu diagnoz obu papieży. Bo i w jednej, i drugiej brakuje jednak tego, o czym mówi każdy z nich z osobna. U Franciszka brakuje może zwrócenia uwagi na całe tło przemian kulturowych, jakie miały miejsce po 1968 roku, a tym samym na przyzwolenie w kręgach kościelnych, już od seminarium, na tworzenie się „klik homoseksualnych” (o czym pisze Benedykt). U Benedykta z kolei brakuje podkreślenia tego, że to klerykalizm jednak stał się doskonałym nośnikiem czy raczej konserwatorem nadużyć i „solidarności korporacyjnej”, zamiast tworzyć klimat solidarności z ofiarami. Zarazem u Benedykta diagnoza wydaje się w tym sensie niepełna, że zbyt mocno ustawia cezurę czasową: rok 1968 nie zapoczątkował nadużyć w Kościele, one miały miejsce już co najmniej w latach 50. XX wieku (nie mówiąc już o wcześniejszych przypadkach), co potwierdził słynny raport z Pensylwanii. Pod tym względem także bliżej mi do Franciszkowej diagnozy, która zwraca uwagę na kościelne źródła nadużyć – bo wskazując na to, na co jako Kościół możemy mieć wpływ, mamy szansę zająć się rozwiązaniem problemu o wiele skuteczniej, niż gdy kolejny raz wskazujemy na winę świata zewnętrznego. A swoją drogą, to jednak fascynujące zjawisko, gdy artykuł papieża seniora jest przez niektórych traktowany niemal jak dokument papieski czy wręcz wypowiedź ex cathedra, gdy tymczasem oficjalne nauczanie papieża sprawującego obecnie swoją posługę przez te same osoby bywa co najmniej lekceważone. Warto chyba przypomnieć, że encykliki, adhortacje, a nawet listy apostolskie są jednak bardziej wiążące dla katolików niż nawet najgłębsze w treści – a takim jest tekst Benedykta XVI – artykuły papieża seniora.
Zawsze trochę mi dziwnie jak w połowie listopada mam ochotę wieszać bombki. Więc zwykle staram się nieco powstrzymać, do czasu aż chociażby zacznie się grudzień. No, ale nie wytrzymałam i wjechał świąteczny dekor. Usprawiedliwienie Na swoje usprawiedliwienie dodam, że chciałabym chociaż przez chwilę się tymi dekoracjami pocieszyć. Cały rok je pieczołowicie przechowuje, a w efekcie w połowie grudnia wyjeżdżamy i nie ma nawet kiedy dobrze się nawąchać świeczek i naoglądać światełek. Nie będziemy też w tym roku kupować choinki. Na niecałe dwa tygodnie nie ma to najmniejszego sensu. A też jestem tego typu osobą, że jak wracamy zaraz po nowym roku, to najchętniej w ciągu jednego dnia bym wszystkie dekoracje zdjęła i pochowała. Więc finalnie stwierdziłam, że zaczynam wcześniej i nie będę przesadzała. Mniej dramatu więcej brokatu Za chwilę będę wystawiać na światło dzienne kalendarze adwentowe, a do tego przydaje się fajna, świąteczna atmosfera. Ale postanowiłam nie przesadzać i zaaranżowałam te miejsca w domu, których zwykłym przeznaczeniem jest tworzenie atmosfery. Fakt, jest trochę bibelotów, ale po kilku tygodniach znikną. Stwierdzam, że taka metoda na kurzołapy sprawdza się lepiej niż stała ekspozycja. Postawiłam też na naturalne rzeczy, które i tak mam w domu – grzyby, orzechy. No i wjechał świąteczny dekor na drzwi – co prawda oglądają je wyłącznie sąsiedzi z naprzeciwka, ale to mi nie przeszkadza zmieniać co sezon wieńca. A jak u Ciebie? Świąteczne dekoracje już gotowe?
to prężnie rozwijająca się sieć, która została stworzona przez graczy, dla graczy. Posiadamy wyjątkowe serwery, na których administracja dokłada codziennie wiele starań, aby wszystko działało bez przeszkód. Nasze forum tętni życiem i panuje na nim niezwykła atmosfera! Wszystkich serdecznie zapraszamy na nasze serwery CS:GO i CS Pozdrawiamy, ekipa Multi-Head.
Nie stresuj się, najważniejsze to wyluzować, zrelaksować się, cziluj! Ale wiesz Ty co, pizzę jeść? Cukry proste, kwasy tłuszczowe nasycone, nawet trans? CHRYSTE CZY TY WŁAŚNIE SIĘGASZ PO WINO? Mogłabyś trochę poważniej traktować sytuację. Nie no, może faktycznie trzeba wyluzować. O! Odpocząć trzeba! Poluzuj grafik guuuuuurl! Tylko nie zapomnij stawiać się w klinice kilka razy w miesiącu na monitoring cyklu i koniecznie bądź na bieżąco ze wszystkimi newsami leczenia niepłodności, bo jeszcze przegapisz przełomową metodę. A skoro już jesteśmy przy przegapianiu, to wiesz – owulacja owulacją, ale nigdy nie wiadomo, na wszelki wypadek uprawiajcie seks 10 dni z rzędu, profilaktycznie dwa razy dziennie. Tylko się nie zmuszajcie, nic na siłę, bo wtedy nic z tego, to musi być ogień! I wyśpij się koniecznie, sen jest dobry na wszystko! Ej Ty, a badałaś immunologiczne podłoże przyczyn niepłodności? Wiem, wiem, kolejne kilka tysięcy nie Twoje, może weźmiesz nadgodziny? Dla dziecka trzeba się poświęcić, zarwiesz nockę nic się nie stanie. Tylko nie stresuj się za bardzo! Stres wszystko blokuje! Moja koleżanka jak odpuściła, to od razu zaszła w ciążę. Oprócz niepłodności można dostać od tego wszystkiego jeszcze kurwicy. Zakładam, że większość rad wynika z dobrych intencji. Ale jeśli intencją jest realna poprawa nastroju/rozwiązanie problemu drugiej osoby, zazwyczaj nie tędy droga. Choć te porady często są sensowne! Udzielone w niewłaściwym momencie (na przykład wtedy, gdy ktoś o nie nie prosił czy jest świeżo rozczarowany kolejną nieskuteczną metodą leczenia) albo przez niewłaściwą osobę (niewtajemniczoną w przebieg leczenia, nieznającą całokształtu sytuacji) mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Odpuśćcie, a samo przyjdzie Wiem, że rady o „odpuszczeniu” są zawsze z najlepszymi intencjami i nadmierna spina w niczym nie pomaga. Ale wiecie jak to jest z dobrymi intencjami – to że w liceum myślałam że serek almette jest dobrym źródłem białka, wcale go nim nie czyni. Jeśli przeszkoda niepłodności jest fizyczna, to odpuszczenie psychiczne nigdy nie będzie wystarczające. Dopiero wchodząc w środek bagienka pt. leczenie niepłodności człowiek dowiaduje się, jak dużo rzeczy wpływa na możliwość zajścia w ciążę. Gdy kobieta ma niedrożne jajowody, odpuszczenie psychiczne ich nie udrożni, tylko zabieg. Gdy mężczyzna ma azoospermię, odpuszczenie psychiczne nie poprawi jakości nasienia, tylko leczenie u androloga. Jeśli kobieta nigdy w życiu nie miała owulacji, to nawet najlepsza relacja partnerska, najczęstszy i najgorętszy seks nie doprowadzą do naturalnego zapłodnienia. Gdy musisz kilka razy w miesiącu stawiać się u lekarza, poddawać się nieprzyjemnym zabiegom, robić zastrzyki, wydawać morze pieniędzy to naprawdę trudno o „wyluzowanie”. I myślę, że mamy prawo do tego, żeby czasami jednak pomartwić się tym co dla nas ważne. Co brzmiałoby lepiej? Zamień “odpuśćcie, wyluzujcie, nie starajcie się na”: Nie zapominaj o swoich potrzebach. Trzymam kciuki, żebyście znaleźli w tym wszystkim też czas dla siebie. Jak myślisz, może zanim pójdziesz do kolejnego lekarza, przydałaby Wam się chwila przerwy? Wiem, co czujesz Nie wiesz, przecież nie jesteś mną. Nie masz wglądu w moją historię choroby, bagaż doświadczeń, nie wiesz jak wyglądał mój dzień. Nawet jeśli przeszłaś przez podobne wyzwania, to możesz: przecenić moją odporność psychiczną myśląc, że na pewno nieźle sobie radzę,albo jej nie docenić, zakładając, że co noc płaczę w poduszkę i żyję tylko tematem ciąży. Nikt z nas nie wie jak czuje się drugi człowiek w obliczu trudnej dla niego sytuacji. Ba! Ten sam człowiek będzie czuł się przeróżnie w zależności od etapu leczenia, gorszego/lepszego dnia czy nawet zupełnie niezwiązanych z tematem ciąży okoliczności. Dzisiejsza dramaqueen jutro może przerodzić się w podejście mniej dramatu, więcej brokatu, więc nie ma co generalizować. Pytajmy o to jak czuje się ważna dla nas osoba, mówmy o swoich uczuciach, ale nie zakładajmy, że potrafimy wejść w buty drugiej osoby. Co brzmiałoby lepiej? Zamień “Wiem, co czujesz” na Jak się z tym czujesz?Przechodziłam przez coś podobnego, nie jesteś sama. Domyślam się, że bywa Ci że to może być dla Ciebie trudne. A nasienie badaliście? Sensowna, pożyteczna, zasadna porada! Wiele par zapomina o sprawdzeniu czynnika męskiego niepłodności. Ale jeśli ktoś wszedł na ścieżkę leczenia i stara się o dziecko kilka lat, to jest niemal pewne, że podstawowe badania ma dawno za sobą. Gdy ktoś przedstawia jako “złotą metodę” coś, co borykającej się z problemem niepłodności pary już dawno się nie sprawdziło, to resztki nadziei topnieją z prędkością bitej śmietany na nadmorskim gofrze tak, że nawet nie wiesz kiedy zaczyna spływać po łokciach. Ponadto nie da się testować wielu metod leczenia jednocześnie. Cykl jest jeden w miesiącu (a zanim je uregulujesz, to nawet raz na 50 dni), każdy lekarz mówi “potrzebujemy czasu” – nie da się w tym samym momencie skorzystać z kolejnego złotego polecenia, nawet jeśli byłoby gwarancją sukcesu. No i koszty. W Polsce leczenie niepłodności to przywilej wymagający milionów monet – z własnej kieszeni. Aktualny rząd zrezygnował z dofinansowań najskuteczniejszej metody objawowego leczenia niepłodności (zapłodnienie pozaustrojowe – in vitro), a nawet zrobienie podstawowego monitoringu cyklu jest prawie niemożliwe w publicznych poradniach. Ta rada w złym momencie może spotęgować bezsilność i wpędzić w poczucie winy, że starają się wciąż niewystarczająco mocno. Zamień (nieproszoną) rekomendację badania/lekarza na: Jeśli chcesz, mogę dać Ci namiary na sprawdzonego lekarza. Daj znać, gdy będziesz miała ochotę pogadać o tym jak było u nas. Pewnie robicie wszystko, co się da, ale na wszelki wypadek piszę/dzwonię – słyszałam, że znajoma korzystała z X, jeśli będziesz chciała, mogę podpytać o wiecej szczegółów albo Was skontaktować. Nie martw się, przestań się smucić Mamy prawo czuć dokładnie to, co czujemy. Jeśli coś jest dla nas ważne, wymaga dużych nakładów czasu, pieniędzy, emocji i masy innych zasobów, a od zdecydowanie zbyt dawna idzie nie po naszej myśli, to mamy niezbywalne prawo do przeżycia tej sprawy w dowolny sposób. Nie ma sensu kisić się w smutku dłużej, niż to konieczne, ale udawanie, że smutku nie ma w niczym nie pomaga. Zamiast “nie martw się, będzie dobrze”, lepiej zabrzmiałoby: Masz prawo czuć dokładnie to, co czujesz. Daj sobie tyle czasu, ile potrzebujesz. Możesz na mnie liczyć. Jestem obok. Bardziej potrzebujesz teraz wysmucenia się czy odreagowania? Na co masz teraz ochotę/czego potrzebujesz? Jak wspierać parę z niepłodnością? Nikt nie lubi rad, o które nie prosił. No dobra, za ostre słowa – nie mam na to podkładki w literaturze, więc umówmy się, że jeśli Ty lubisz nieproszone rady w ważnych dla Ciebie intymnych sprawach, to dasz znać w komentarzu. Zaryzykuję stwierdzenie, że większośc z nas takowych rad nie lubi. Wszystkie przytoczone powyżej teksty mogłyby przejść niezauważone czy nawet okazać się pomocne, gdyby padły w naturalnej rozmowie, z ust bliskiej osoby, którą już kiedyś wpuściliśmy w tak delikatny temat jak niepłodność. Jednak jeśli słyszymy z zaskoczenia, z ust dalszej osoby albo nawet w kiepskim momencie – mogą przynieść totalnie odwrotny do zamierzonego efekt. Wydaje mi się, że najlepiej nie wkręcać się w rozmowy, na które nie mamy aktualnie przestrzeni i grzecznie, ale stanowczo ucinam temat, jeśli nie jest dla mnie komfortowy. Nie mamy wpływu na to co mówią o nas/do nas inni ludzie, ale możemy wybrać, jak na to zareagujemy. Chcesz wesprzeć parę z niepłodnością? Pamiętaj, że tutaj nie ma łatwych rozwiązań – gdyby istniały, nie mówilibyśmy o takiej skali problemu (3 miliony Polaków w wieku rozrodczym boryka się z niepłodnością). Czasami najlepsze, co możemy zrobić, to nieoceniająco wysłuchać i być obok. To już gigantyczne wsparcie! Można dodać do tego na przykład: Jak się z tym czujesz?Chcesz o tym porozmawiać? Daj znać, jeśli będę mogła coś dla Ciebie zrobić. Czy mogę Ci w jakiś sposób pomóc? Nie umiem Ci pomóc w znalezieniu rozwiązania, ale pamiętaj, że jestem obok. Dajcie znać w komentarzach jakie rady działały na Was jak płachta na byka albo wręcz przeciwnie: co faktycznie okazało się dla Was wspierające w tematyce okołociążowej? Mimo skali zjawisko wciąż mało mówi się o tym w przestrzeni publicznej, myślę, że możemy się dużo od siebie nauczyć dyskutując w komentarzach.
mniej dramatu więcej brokatu